Kiedyś nie jadałam ostrych dań. Nie używałam nawet pieprzu.
Wszystko zaczęło się gdy zaczęłam pracować w restauracji z kuchnią tex-mex i zostałam zmuszona do zjedzenia jalapeno, w ramach chrztu bojowego 😉
Ostre przyprawy zaczęły się pojawiać w mojej kuchni, a ja uzależniłam się od ostrego smaku.
Kapsaicyna działa na nasz mózg jak narkotyk i powoduje wydzielanie endorfin. Ciekawa alternatywa dla czekolady 😉
Oczywiście duże ilości ostrych przypraw nie są zdrowe dlatego staram się ograniczać.
Udaje się.
Tylko czasem dopada mnie ogromne pragnienie zjedzenia czegoś ostrego.
Tak też się stało wczoraj.
Więc w ramach przygotowań do naszej meksykańskiej wycieczki poszłyśmy z moją Ruduś, która wpadła na kilka dni do Polski, do meksykańskiej restauracji.
Zamówiłam papryczki jalapeno, zjadłam i uznałam, że pragnienie ostrości zostało zaspokojone.
Dziś rano pojawiło się znowu, w końcu ten smak uzależnia.
Postanowiłam na obiad zrobić skrzydełka kurczaka w ostrym sosie.
Oczywiście przepis pochodzi z restauracji, w której pracowałam. Tzn. jest moją interpretacją tego przepisu.
Składniki:
- 6 skrzydełek kurczaka
- mąka kukurydziana
- sól do smaku
- olej do smażenia
- 2 łyżki masła klarowanego
- sos tabasco i ewentualnie przecier z papryczek chili domowej roboty
- 3 ząbki czosnku
Najpierw przygotowałam sos.
Rozpuściłam masło na patelni, dodałam rozgnieciony czosnek.
Nie może się przypalić więc szybko zmniejszyłam ognień. Wlałam sos i przecier i chwilę podgrzewałam.
Następnie przelałam go do miski.
Skrzydełka oczyściłam. Poobcinałam końcówki i wrzuciłam do zamrażarki (można potem ugotować na nich zupę).
Każde skrzydełko podzieliłam na dwie części, posoliłam i obtoczyłam w mące.
Następnie wrzucałam je na rozgrzany olej i rumieniłam. Nie za długo, bo lubię jak są w środku soczyste.
Osuszyłam je z oleju ręcznikiem papierowym.
Usmażone skrzydełka wrzuciłam do miski z sosem by dokładnie pokryły się sosem.
Czasem przyrządzam lżejszą wersję tego dania.
Marynuję wtedy kurczaka w chili, czosnku i soli, a następnie piekę najlepiej na ustawieniu piekarnika grill, żeby ładnie się przyrumieniły.
Jak Wam się podoba taki ostry pomysł na obiad?
Mi bardzo smakowały!
Teraz lecę popatrzeć jak robią mojej Ruduś tatuaż!
Choć powinnam, ze względu na jej nowy kolor włosów, nazywać ją Twilight Sparkle 😉